Cruelty free - nietestowane na zwierzętach cz. 2

21:04



Nietestowane na zwierzętach



Kosmetyki cruelty free to teraz norma?

Buszowanie w drogerii to jedno z ulubionych zajęć kobiet w czasie zakupów. Jeśli jednak chcemy świadomie kupować (w tym kosmetyki nietestowane na zwierzętach), takie zakupy mogą stanowić niemałe wyzwanie. Wszystko fajnie, zakaz testowania obowiązuje w całej Unii Europejskiej, ale czy serio nic nie jest testowane?

Przed wejściem nowych przepisów teoretycznie każda substancja używana w przemyśle kosmetycznym została przetestowana, bo nikt nie zabraniał, było to łatwiejsze i tańsze, niż szukanie alternatyw. I prawda jest taka, że już tutaj można zakończyć dyskusję. Dlaczego? Ponieważ mimo zmiany prawa i zakazu testowania, w drogeriach nadal pozostają dostępne kosmetyki, które już zostały przetestowane na zwierzakach. Logika podpowiada, że wystarczy raz jakiś produkt przetestować i jeśli jest ok, to puścić do produkcji. Wszak nowe prawo dotyczy tylko nowych produktów i substancji.

Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do drogerii, idziecie poszukać np. żelu do mycia twarzy, półki aż się uginają. Kolorowe opakowania aż wołają, żeby je kupić. Producenci widząc zmieniające się trendy, kuszą naturalnymi dodatkami, olejami arganowymi, wymyślnymi proteinami (swoją drogą ściemy producentów zasługują na dodatkowy post) itp. Nie chcemy się smarować już silikonem, chemią i całym syfem, więc firmy kosmetyczne wychodzą naprzeciw naszym oczekiwaniom. Czy to cokolwiek zmienia dla zwierząt? Niekoniecznie.

Jesteśmy dobrzy, bo w UE nie wolno testować.

Podwójna moralność często jest typowa dla koncernów kosmetycznych. Z jednej strony chwalą się, że nie testują, ale z drugiej nie wiedzą, czy ich dostawcy nie testują. Myślimy, że skoro jesteśmy w Unii, to tutaj przecież muszą być kosmetyki nietestowane. Muszą? Fajnie by było.
W jaki sposób najprościej można sprawdzić daną firmę? Wystarczy zainteresować się choćby tym, czy dana firma weszła na rynek chiński. Nie wszyscy wiedzą, że prawo chińskie bezwzględnie wymaga przetestowania kosmetyku na zwierzętach przed wprowadzeniem go na rynek. I teraz szybka analiza: czy taki L'Oreal może sobie pozwolić na zrezygnowanie z tak wielkiego rynku i tak ogromnych pieniędzy z niego płynących? Może nie może, a może nie chce. 
Ciekawostką może być niedawna sytuacja z firmą Ziaja (polska firma). Chcieli wejść na rynek chiński, ale kiedy okazało się, że będzie to wymagało testów na zwierzętach, odpuścili temat. Jak wiele firm się zdobywa na coś takiego? Chyba niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że dzisiejszym światem rządzą pieniądze. 
W USA nie ma jeszcze zakazu testowania, ale ich polityka w związku z tym tematem jest dość niejasna. Teoretycznie chwalą się, że wiele firm zrezygnowało z testowania kosmetyków i składników już w latach '80, ale jeśli prawo od nich tego wymaga (???), to testują. No cóż... Nie można być trochę w ciąży, a trochę nie, prawda?

Wszyscy do jednego wora czy może łagodniej trochę?

Dochodzimy do punktu, gdzie pojawia się pytanie: czy kupować produkt nietestowany, wyprodukowany przez koncern testujący, czy nie?  Weganie zadają sobie pytanie, czy kupować produkty wegańskie, które pochodzą od firm bez takich tradycji? Ponownie wyobraźmy sobie, że wchodzimy do drogerii i szukamy tym razem żelu pod prysznic. Patrzymy na opakowanie i producenta. Głownie przewija się Adidas, Garnier, Nivea itd. I nagle widzimy taki Original Source. Przyglądamy się dokładnie i jest "słonecznik" (certyfikat przyznawany przez the Vegan Society - post o oznaczeniach tutaj: Nietestowane na zwierzętach cz.1)! Myślimy sobie, że super, nareszcie. Wracamy do domu, czytamy sobie w necie o firmie i co? Należy do koncernu testującego PZ Cussons. Ręce opadają i tracimy wszelką nadzieję. Czyli co, pozostaje kupować kosmetyki przez Internet? Bo prawda jest taka, że nie ma specjalnie dużego wyboru kosmetyków, których szukamy, w drogeriach.
Czy taki produkt wegański powstał przez przypadek? Możliwe. Powinniśmy banować wszystkie firmy, które wykazują się podwójną moralnością, czy jednak cieszyć się, że jest coś wegańskiego, nietestowanego w zasięgu naszej ręki? Każdy powinien odpowiedzieć sobie sam na to pytanie. 

Metoda małych kroków.

Często czytam opinie w Internecie, że wspierając firmę X (nietestującą na zwierzętach), wspieramy firmę Y (testującą, będącą właścicielem firmy X). Przerzucanie pieniędzy między firmami to nie jest prosty proces. Nie mam wiedzy, czy również do końca legalny. Pewnie znajdzie się wiele głosów, które stwierdzą, że kupując kosmetyk nietestowany od testującego koncernu, przekazujemy kasę na testowanie. To dość radykalne, ale nie twierdzę, że tak nie jest. Tylko, że banując wszystko, jak leci, nie wpłyniemy na zmianę postrzegania problemu testowania produktów na zwierzętach przez producentów. Jaką więc powinniśmy obrać metodę? Czy jeśli wzrośnie sprzedaż kosmetyków nietestowanych lub wegańskich, to wszyscy producenci będą chcieli coś z tego uszczknąć? Moda na ekologię nie przemija, świat się zmienia i moim zdaniem, z czasem, trzeba będzie się przystosować do nowych warunków. Również firmy kosmetyczne będą musiały to zrobić. 

Pierwsza część artykułu tutaj: Nietestowane na zwierzętach cz. 1
Trzecia część artykułu tutaj:  Nietestowane na zwierzętach cz. 3

You Might Also Like

0 komentarze

Like us on Facebook