Nietestowane na zwierzętach cz. 3 - Azja i kosmetyki azjatyckie

13:17


Nietestowane na zwierzętach - kosmetyki azjatyckie



Azja - egzotyka na każdą kieszeń

Jak świat światem, cały czas szukamy nowych, lepszych produktów. Świat daje nam tyle opcji, że czasem z trudem możemy cokolwiek wybrać! Jak spośród tylu możliwości namierzyć to, czego szukamy? Czy zyskujące na popularności kosmetyki azjatyckie są ok i jak koncerny kosmetyczne zapatrują się na kwestie nietestowania na zwierzętach? 

Azja zawsze będzie się nam kojarzyła z egzotyką. Wraz ze wzrostem popularności popkultury japońskiej, chińskiej i koreańskiej, kupony odcinać zaczynają również koncerny kosmetyczne. Ok, może nie wszystkie, może część zapracowała na swój sukces, jak np. japońska marka Shiseido, ale kwestia tego, jakim kosztem się to odbyło, pozostaje mocno dyskusyjna.

Co nas ciągnie do azjatyckich kosmetyków? Główną zachętą są chyba same Azjatki, ze swoją alabastrową skórą i gęstymi włosami. Dodatkowo dajemy się złapać na piękne opakowania i egzotyczne nazwy. Dużą popularnością cieszą się kremy BB, CC, kosmetyki do włosów. Ceny, w porównaniu z tym, co było jeszcze kilka lat temu, mocno poszły w dół, sprawiając, że kosmetyki te są dostępne również dla Polek. Sama również pewnie dałabym się złapać na te zachwyty, gdyby nie fakt, że postanowiłam je sprawdzić.

Wydawać by się mogło, że kraje tak rozwinięte jak Japonia czy Korea Południowa już dawno zostawiły resztę świata za sobą w każdej dziedzinie, że możemy się już tylko od nich uczyć, a tymczasem prawda jest nieco inna. Spójrzmy na Chiny, które kosztem środowiska naturalnego rozbujały swoją gospodarkę. Wreszcie weźmy pod uwagę Indie. Kojarzą się nam głównie z Bollywood i biedą, zacofaniem, ale kraj ten zaskoczył wszystkich. Ale o tym za chwilę.

Nowoczesne czyli nietestowane?

Jak wspominałam w pierwszym artykule na temat kosmetyków nietestowanych na zwierzętach, na terenie UE od 11.03.2013 r. obowiązuje całkowity zakaz testowania. Niestety, wygląda na to, że do takiej decyzji musi dojrzeć również wiele innych krajów, w tym prawie cała Azja.  Przyjrzyjmy się zatem najpopularniejszym krajom azjatyckim i ich praktykom.
  • Chiny - generalnie robią, co chcą. Nikt właściwie nie panuje nad kwestią testowania na zwierzętach, a i danych dotyczących szczegółów tych praktyk jest niewiele, gdyż firmy nie chcą takowych udostępniać. Prawo nie reguluje tego, jak daleko firma może się posunąć w swoich działaniach. Niby co rok-dwa pojawiają się sensacyjne doniesienia, że Chiny wyraziły wolę zastanowienia się nad wprowadzeniem zmian, ale jak to tej pory, niewiele się zmieniło, jeśli w ogóle cokolwiek. A więc Chiny trafiają na czerwoną listę.
  • Singapur - podobnie jak w Chinach, samowola. Dodatkowo rząd kontroluje przepływ informacji, więc do nas docierają tylko jakieś strzępy danych. Ponoć coś się u nich zmienia i obecnie sąd może skazać na karę do roku (sic!) pozbawienia wolności za łamanie prawa dot. testowania na zwierzętach, ale raczej nie znajduje to odbicia w rzeczywistości. No chyba że naruszenie prawa byłoby wyjątkowo rażące. Singapur idzie na czerwoną listę.
  • Indie - kojarzone z biedą, zacofaniem, mnóstwem ludzi i słabszym rozwojem. Tymczasem Indie w maju 2014 r. wprowadziły całkowity zakaz nie tylko testowania kosmetyków na zwierzętach, ale również importowania takich produktów. Jako pierwszy azjatycki kraj uznały, że można prowadzić swoje interesy, bez krzywdzenia innych stworzeń. Da się? Da się. Indie trafiają na zieloną listę!
  • Japonia - myśląc o tym pięknym, zaawansowanym technologicznie kraju, chciałoby się zobaczyć, jak ogromny przykład stanowi w każdej dziedzinie życia. Prawo japońskie nie wymaga testowania na zwierzętach, ale też tego nie zabrania, dając wolną rękę firmie kosmetycznej. W rezultacie większość koncernów testuje. Wspomniana firma Shiseido deklaruje, że stara się całkowicie zrezygnować z testowania, ale jednocześnie podkreśla, że robi to wtedy, kiedy wymaga tego prawo lub specyfika produktu. Dla mnie to za mało. Japonia trafia na czerwoną listę.
  • Korea Południowa - i w tym przypadku sprawy maja się kiepsko. Niby kraj rozwinięty, przyciągający rzesze turystów, a zacofany w kwestiach praw zwierząt. Wstyd i żenada. Niby na początku tego roku pojawiła się informacja, że nastąpiły zmiany w prawie i zakaz testowania obowiązuje w przypadkach, kiedy mozliwe jest zastosowanie metod alternatywnych, ale generalnie na tym się wszystko urywa. Korea chce wdrożyć pięcioletni plan, który zakłada wprowadzenie całkowitego zakazu, poprzez stopniowe zmiany, tak jak miało to miejsce w Unii Europejskiej. Jak dla mnie to piosenka przyszłości i Korea trafia na czerwoną listę.
  • Izrael - kraj ten, biorąc przykład z UE, wprowadził zakaz testowania u siebie w 2013 r. Tym samym jest jednym z dwóch państw w Azji, które tego zabraniają. Izrael idzie na zieloną listę.

Jest kilka powodów do radości, ale niestety jeszcze więcej do smutku, jeśli chodzi o Azję. Temat zakazu testowania na zwierzętach jest drążony od kilku lat, a i tak wygląda jakby dopiero ktoś nieśmiało go poruszył. Jednym z największych niebezpieczeństw jest pokusa, przed jaką stają koncerny kosmetyczne z Europy. U siebie testować nie mogą, ale co stoi na przeszkodzie, by zlecić takie testy w Chinach lub Singapurze? 

Pierwsza część artykułu tutaj: Nietestowane na zwierzętach cz. 1
Druga część artykułu tutaj: Nietestowane na zwierzętach cz. 2

You Might Also Like

0 komentarze

Like us on Facebook